Minął Dzień Matki, a ja jak co roku mam po nim jakiś niesmak. Po pierwsze dlatego, że nie do końca wiem dla kogo jest – dla dzieci, które mają złożyć życzenia, opublikować w mediach społecznościowych najlepiej czarno-białą fotografię w objęciach rodzicielki, wręczyć prezent, a przynajmniej kwiaty, czy dla matki- która tego dnia powinna świętować. Czyli co? Iść na miasto, zrobić sobie wolne od zajmowania się dziećmi, wspominać porody? Czuję się zagubiona, ale po kolei.

Po pierwsze, jestem w tej grupie, która matkę jeszcze ma. Bo ci, którzy jej nie mają, są jedynymi osobami, które w Dniu Matki rozumiem. Rozumiem ich tęsknotę, nostalgię, czasem ból. Rozumiem potrzebę wspomnienia i podzielenia się tym wspomnieniem. I Dzień Matki jest dla nich dobrą do tego okazją.

Rozumiem też przyzwyczajone do przyjmowania życzeń matki. Jedną z nich jest moja własna. Przez lata, idąc zgodnie z powszechnym nurtem, najpierw przynosiłam do domu laurki, występowałam w przedszkolnych przedstawieniach recytując wierszyki i śpiewając wątpliwej jakości piosenki. Potem zaczęłam sama dbać o to, by tego dnia kupić mamie jakiś drobiazg czy przygotować domowy występ. Mama chyba była zadowolona więc nie zastanawiałam się nad sensem tego święta. Dziś znacznie częściej rozmyślam, analizuję i dociekam. Nadal cieszę się, że mogę do niej zadzwonić i tym telefonem sprawić jej przyjemność. Ale tak jest w zasadzie codziennie. Dzwonimy do siebie i gawędzimy. Ale naprawdę nie wiem co mam powiedzieć jej w Dniu Matki. Podziękować, że mnie urodziła? No przecież to jakiś absurd. Dlatego trochę w absurd obracam ton naszej rozmowy, tak żebyśmy obie się po prostu trochę uśmiały i już.

W tym dniu moje myśli są szczególnie blisko z kobietami, które z różnych przyczyn, mimo największych chęci, dzieci mieć nie mogą. I z tymi, które dzieci mają, ale bardzo chore. Jak, szczególnie w takie „święto” musi być im ciężko. Bo pewnie chciałyby, tak jak większość wokół jakoś „świętować”.

Sama jestem matką. I naprawdę czuję się nieswojo, jak moja pięcioletnia córka życzy mi wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Matki. Czym dla niej, czy dla mnie ten dzień różni się od pozostałych? Czy ona jest wtedy wyjątkowo wdzięczna za mnie- jej matkę, a ja wyjątkowo chętna do zajmowania się nią – córką? Własnoręcznie zrobiona w przedszkolu laurka jest super, ale nie bardziej super niż te wszystkie jej rysunki (szczególnie naszej całej rodziny), wykonane każdego innego dnia. No nie. Mam jakąś niechęć do obchodzenia tego dnia. Bo bycie matką to nie jest w moim odczuciu coś, co zasługuje na stworzenie z tego tytułu specjalnego dnia. Czemu np. nie ma Dnia Syna, Dnia Córki, Dnia Żony czy Męża? Czy to nie byłoby równie dziwne?

Jest Dzień Kobiet. Ja, żeby było jasne, też go nie obchodzę. Czuję się kobietą, podobnie jak matką 365 dni w roku i naprawdę kwiatek czy jakikolwiek prezent z tej właśnie okazji wydaje mi się nie na miejscu. Ale przynajmniej w przypadku Dnia Kobiet można wykorzystać go do walki o prawa kobiet, o równość płci itd. W odniesieniu do Dnia Matki żadnych postulatów jakoś nie słychać. A szkoda. Proponuję zacząć od zmienienia nazewnictwa „urlopu macierzyńskiego” czy „urlopu rodzicielskiego”, bo te, z „urlopem” nie mają nic wspólnego. Potem byłoby miło, gdyby matka, po prostu jako matka, z zasady, objęta była wraz ze swoimi dziećmi różnego rodzaju świadczeniami, szczególnie tymi związanymi ze zdrowiem. Nie wyobrażam sobie też tego, żeby kobiety, których dzieci są chore, nie dostały od państwa prawdziwie odczuwalnej pomocy i to na wielu płaszczyznach. Poza tym liczę na lepszą, a przede wszystkim szybszą, ściągalność alimentów od ojców dzieci. Zwracam też uwagę na ulgi, które nie tylko w teorii ale i w praktyce są prawdziwymi ulgami dla matek samotnie wychowujących dzieci – przydałyby się i to jak najszybciej. No i skoro mamy prowadzący politykę prorodzinną rząd, który specjalizuje się w pomocy społecznej, takie matczyne 500+, nawet raz w roku byłoby super. I żeby było zaznaczone, że to subwencja wypoczynkowa. Żeby tak to wszystko pieprznąć i chociaż na 48h wyjechać SAMEJ do spa. Albo do lasu. Jak kto woli.

Dodaj komentarz